Nowe regulacje prawne, które zaczną obowiązywać od maja 2019 r., wprowadzą obowiązek stosowania systemu śledzenia opakowań papierosów: od producenta, przez hurtownie aż do miejsca sprzedaży detalicznej. System narzucał będzie znaczne zmiany i wymusi duże inwestycje w branży tytoniowej. Wiele osób uważa jednak, że taki system nie będzie działał na czas.
Branża tytoniowa przynosi zyski sięgające ok. 24 mld zł rocznie, a opodatkowanie papierosów wynosi 80%. Zaproponowana metoda track and trace ma stanowić narzędzie do zwalczania tzw. szarej strefy w obrocie wyrobów tytoniowych. Jej istnienie stanowi ogromy problem dla budżetu Państwa. Co więcej, z przemytu pochodzi wiele podrobionych produktów, wprowadzanych następnie do obrotu na terenie Polski. O jednym z głośniejszych przypadków z Nadarzyna pisaliśmy już wcześniej (link).
Projekt ustawy nadal znajduje się w pracach w Senacie, można więc spodziewać się opóźnień we wprowadzeniu tych przepisów w życie. Co ważne, nie ma jeszcze sprawnego systemu informatycznego, który jest niezbędny do prowadzenia wspomnianych działań. Należy pamiętać, że w jednym czasie musiałoby z niego korzystać ok. 100 tys. różnego rodzaju podmiotów (od producentów po stacje benzynowe i lokale gastronomiczne). Należy też zauważyć, że terminy są niezwykle napięte i może to spowodować kolejne opóźnienia w dostosowaniu się firm do nowych zasad.
Wiele osób zauważa, że ze względu na nowe prawo może zabraknąć w Polsce papierosów. Jeżeli wejdzie ono w życie, to kolejne wyzwanie stanowić będzie wdrożenie i zbudowania programów przetwarzania informacji, zakup sprzętu czy wyszkolenie ludzi. Jeśli wszystko nie będzie gotowe na czas, w najgorszym przypadku może to doprowadzić do tego, że sprzedaż papierosów w punktach detalicznych zostanie wstrzymana. Wszystkie konsekwencje projektowanych regulacji są trudne do określenia, jednak z całą pewnością można spodziewać się turbulencji, które mogą wstrząsnąć przede wszystkim małymi przedsiębiorstwami.